piątek, 13 marca 2009

Chorwacja

Urzeka swoimi surowymi krajobrazami, zabytkami, historią.

Tą starą i tą najnowszą.

Nawet bardzo pobieżna znajomość historii Chorwacji zmusza do refleksji. Od 1089 roku aż do 1991 Chorwacja nie była niezależnym państwem! Należąc do Austrii, Węgier, Turcji, Włoch przez wieki walczyła o zachowanie odrębnej kultury, z której jest tak dumna. Dziś niemal na każdym kroku widać symbole: narodowe: flagi, godła, a szacunek do tych symboli jest ogromny i godny pozazdroszczenia. Młodzi małżonkowie w dniu ślubu dostają w prezencie flagę i jej najpierw (do północy) oddają cześć i wznoszą toasty. Chorwatom - w większości katolikom - bliższa jest starotestamentowa zasada „oko za oko, ząb za ząb” niż zrozumienie, tolerancja, przebaczenie. Wpływy greckie, rzymskie, weneckie, habsburskie i wiedeńskie widoczne są w wielu zabytkach. Największą atrakcją Chorwacji jest oczywiście wybrzeże Adriatyku – ma 5835 km długości, z czego ponad 4000 przypada na linię brzegową wysp, których jest tu 1187, z czego tylko 66 zamieszkałych! Największe to: Krka, Cres, Brać Havr i Korcula. słyną z wyrobu win, serów, pozyskiwania soli. Wśród nich jest i taka, którą ponad 200 dni w roku owiewają wiatry od morza, nanosząc sól. Wypasa się na niej kilkadziesiąt tysięcy owiec, których mięso jest szczególnie cenione w kulinarnej obróbce - nie
potrzebuje już soli. Także sery wyrabiane na tej wyspie charakteryzują się niespotykanym smakiem. Wody Adriatyku są czyste, silnie zasolone i ciepłe, a plaże żwirowe, kamieniste
i skaliste.

10 dni w Chorwacji.

Czyli:
1,5 – 2 dób na do- i przyjazd do i z Chorwacji,
6 dób w Bośni i Hercegowinie,
5 dób w Chorwacji,
1 dzień w Słowenii.

Matematycznie niemożliwe? A jednak!

05.07.2008. (sobota).
Czarną „Scanią” wyruszyłyśmy na 10-dniową objazdową wycieczkę po Chorwacji. „Dalmatyńską eskapadę” rozpoczęłyśmy na parkingu w Woszczycach, dokąd zjechało co najmniej 15 autokarów z różnych stron Polski, gdzie nastąpił „przeładunek” wszystkich urlopowiczów zainteresowanych zwiedzaniem i odpoczywaniem na południu Europy.

06.07.2008. (niedziela).
Po całonocnej podróży w autokarze docieramy do Chorwacji. Po porannej toalecie (przemycie twarzyczek chusteczkami higienicznymi), zwiedzamy Plitvickie Jeziora. Jest to ciąg niewielkich jezior o niesamowitej turkusowej, czy szmaragdowej barwie, przegrodzonych wapiennymi barierami, które tworzą wodospady (92; największy 80-metrowy to Weliki Slap). Po największym jeziorze Kozjak (2,5 km długości, 82 ha. powierzchni i 46 m. głębokości) pływają stateczki wycieczkowe. 16 jezior (11 górnych i 5 dolnych) kaskadowo ułożonych z mnóstwem strumyków i potoków znajduje się w lasach jodłowo – bukowo - sosnowo - klonowych. Bogactwo przyrody i fauny (między innymi wilki, niedźwiedzie) sprawiło, że Park Plitvickie Jeziora został wpisany w 1979 roku na Listę UNESCO. Dalej jedziemy do Neum na terenie Bośni i Hercegowiny, podziwiając po drodze:
Riwierę Makarską, Jeziora Bacinskie - osiem słodkowodnych jeziorek przedzielonych wąskimi przesmykami, charakteryzującymi się zjawiskiem kryptodepresji, czyli tym, że ich lustro wody położone jest powyżej poziomu morza, a dno - poniżej), Deltę Neretwy - zaskakującą równinę pomiędzy górskimi zboczami, żyzną z podmokłymi niczym ryżowe pola terenami uprawnymi. Wieczorem docieramy do Neum - miasteczka położonego na skrawku (około 10km) wybrzeża należącego do Bośni i Hercegowiny. Zostajemy zakwaterowani w hotelu „SUNCE”. Jest to jeden z trzech tutejszych hoteli posiadający klimatyzację. Na poziomie 0 znajduje się recepcja; na 1- restauracja; trzy piętra w górę i cztery w dół to pokoje hotelowe. My mamy pokój na 7 piętrze z widokiem (bocznym) na morze. Na plażę najlepiej zjechać windą.

07.07.2008 (poniedziałek).
Trzeciego dnia korzystamy z fakultatywnej wycieczki. Zwiedzamy:
Półwysep Peljesac, zaczynając od bliźniaczych miast Ston i Mali Ston ściśniętych na przesmyku łączącym półwysep ze stałym lądem. Miasta starają się o wpis na listę UNESCO głównie z powodu muru, którym są połączone, i który ponoć widoczny jest niczym Mur Chiński z kosmosu. Obwarowania pochodzą z 1333 roku i ciągną się przez 5 kilometrów od niewielkiej twierdzy nad Malim Stonem do miasta Ston.
Dalej jedziemy do Orebic, podziwiając ciągnące się wzdłuż wybrzeża hodowle małż, homarów i ostryg. Oprócz hodowli tych „owoców morza”, półwysep słynie także ze znakomitych win czerwonych „dingacz”, „postup” i „prosek”. Z Orebic płyniemy na wyspę Korcula (jedna z większych wysp Chorwacji), do miasta o tej samej nazwie. Zwiedzamy stare miasto, w którym znać wpływy weneckie, piękną katedrę św. Marka z bardzo ciekawą XVI - wieczną chrzcielnicą ozdobioną figurą Jezusa przyjmującego chrzest i dom w którym urodził się słynny podróżnik Marco Polo.
Wolny czas spędzamy na: wymianie euro na kuny, piciu kawy i jedzeniu lodów… i mamy mały problem ze znalezieniem w tym „wielkim mieście” jednego z dwóch portów, położonych w dwóch różnych stronach wyspy. W ostatniej chwili zdążamy na „taksówkę wodną”, którą z resztą grupy płyniemy na niezamieszkałą wyspę Badija. Tu relaksujemy się, opalamy, zwiedzamy wyspę, na której znajduje się Klasztor Franciszkanów, dokarmiamy daniele - bardzo sympatyczne, nieco płochliwe, ciekawskie, ale nie namolne zwierzęta. Powrót tą samą drogą - wodną taksówką, na której „kapitan” częstuje nas winem i „trawaricą” tj. rakiją o słomkowym kolorze, z dodatkiem ziół, traw, bardzo smaczną - nie czuć, że to samogon.
W drodze powrotnej do Neum (już autokarem) wstępujemy do winiarni p. Matusków, degustujemy wina: „dingacz”, „prosek”, próbujemy rakiji i wiśniówki.

Chorwackie wina.
Mają niespotykany, niepospolity smak, z uwagi na klimat, w którym dojrzewają winogrona dzięki czemu wina wytrawne mają słodkawy smak. Szczególnie cenione są wina z półwyspów Istry i Peljesac i z wysp (np. „dingacz” jest znakomitym wytrawnym winem, które może być przechowywane nawet 10 lat, a na ekskluzywnych stołach Europy i Ameryki osiąga cenę 500 dolarów za butelkę).
Chorwacja nie posiada własnego korka, dlatego tylko wina z najwyższej półki są korkowane oryginalnym korkiem. Wszystkie pozostałe są bądź kapslowane, bądź zamykane korkiem plastikowym z ewentualną cieniutką warstewką korka naturalnego, co nie umniejsza jakości tych win.

08.07.2008 (wtorek).
Korzystamy z fakultatywnej wycieczki do Medugorje i Mostaru. W trakcie jazdy wysiada klimatyzacja.
Medugorje - kiedyś maleńka osada rozrasta się do ważnego miejsca kultu Maryjnego i jak wszędzie w takich miejscach zwycięża komercja. Zwiedzamy kościół, kawałek drogi krzyżowej, podziwiamy figurę Jezusa (z prawej nogi powyżej kolana ścieka kropla wody, ścierana przez pielgrzymów chusteczkami), idziemy na Górę Objawień pod przewodnictwem młodziutkiej dziewczyny, która przy pięciu kolejnych stacjach odmawia po polsku modlitwy. Docieramy do miejsca objawienia, na którym umieszczono figurę Matki Boskiej i wracamy w skwarze i upale.
Jedziemy do Mostaru; na szczęście nie jest to daleko, więc nie bardzo jeszcze odczuwamy brak klimatyzacji w autokarze.
Mostar. Niemal na każdym kroku widać ślady wojny 1991 roku. Celowo zostawione są ruiny domów; ostrzelane domy mają ostrzegać i przypominać o skutkach wojny.
Zwiedzamy stare miasto, ze specyficzną architekturą i atmosferą z wpływami arabskimi, z urokliwymi uliczkami, przypominające nieco tureckie bazary, meczet, Dom Turecki i przede wszystkim zabytkowy, piękny, kamienny most, - symbol Mostaru, który został całkowicie zniszczony i ostrzelany przez Czarnogórców, a odbudowany dzięki wysiłkowi wielu naukowców, zapaleńców, badaczy, itd., niemal z całego świata. Historia odbudowy tego mostu jest bardzo krzepiąca.
Podróż powrotna - koszmarna!!! Brak klimatyzacji daje się we znaki!!!

09.07.2008 (środa).
Z duszą na ramieniu - czy klimatyzacja będzie działać, czy nie? - wyruszamy na zdobycie Dubrownika. Na szczęście wszystko jest w porządku.
Położenie Dubrownika, zwanego „Perłą Adriatyku”, otoczonego z trzech stron Adriatykiem, z wapiennym urwiskiem w tle - to niesamowity i niezapomniany widok. Fortyfikacje (najdłuższe w Europie) okalające Dubrownik nie zostały zdobyte i nie zostały zniszczone nawet wówczas, kiedy miasto rozbudowywało się. Zwiedzamy stare miasto, z główną jego ulicą Stradun, od której odchodzi po obu stronach po siedem wąziutkich uliczek, Wielką Studnię Onufrego, zwiedzamy świątynię i klasztor Franciszkanów z apteką i kościół św. Błażeja - patrona Dubrownika. Następnie, płynąc stateczkiem, podziwiamy mury Dubrownika od strony morza. Opływamy malowniczą wysepkę Lokrum (zwaną też Wyspą Miłości), na której znajduje się ogród botaniczny, ruiny fortu i dawnego opactwa Benedyktynów, a także liczne plaże dla tekstylnych i nudystów.
Po rejsie, ucztujemy: zamawiamy w tawernie sałatkę z ośmiornicy i czarne risotto (ryż z kałamarnicą, gotowany właśnie w soku z kałamarnic, stąd jego niesamowita czarna barwa). Tak posilone zdobywamy mury Dubrownika i z ich wysokości podziwiamy miasto, jego dachy i panoramę.
Dubrownik wpisany na listę UNESCO w czasie ostatniej wojny był oblężony przez 7-miesięcy (od października 1991 do maja 1992 roku), a przez trzy miesiące pozbawiony wody i prądu.

10.07.2008 (czwartek).
Wydawałoby się, że już nic nie jest w stanie nas zaskoczyć. A jednak!
Trogir. Maleńkie średniowieczne miasteczko położone na wyspie połączonej ze stałym lądem mostem. Miasto wpisane na listę UNESCO, które ze względu na swoje liczne i cenne zabytki nazwane jest „muzeum pod gołym niebem”. Największy i bodaj najważniejszy zabytek Trogiru to Katedra św. Wawrzyńca. Z przodu katedry wieża – dzwonnica była budowana przez 200lat, a jej poszczególne piętra reprezentują rozmaite style.
Po zwiedzeniu Trogiru jedziemy do Splitu.
Split - największe miasto Dalmacji znane jest z Pałacu Dioklecjana. Pałac jest tak ogromny, że …nie widać go! Ponadto, to co zostało z rezydencji cesarza Dioklecjana przesłaniają nowsze zabudowania. Całość więc sprawia wrażenie średniowiecznego miasta z antycznymi pozostałościami, otoczonego murami obronnymi. W obrębie murów pałacowych stoi dziś 220 budynków – głównie z XVIII wieku zamieszkałych przez blisko 3 tysiące ludzi!
Jadąc Riwierą Makarską do Trogiru zaraz za Makarską zatrzymujemy się, w miejscowości Vepric, aby podziwiać replikę Lourdes, którą stworzył jeden z biskupów chorwackich urzeczony tym świętym miejscem.

11.07.2008 (piątek).
Dzień wolny. Przeznaczamy na wypoczynek, plażowanie, kąpiel w Adriatyku, spacery i szykowanie się do drogi powrotnej.

12.07.2008 (sobota).
Nasz pobyt w hotelu „SUNCE” dobiega końca.
Jedziemy do Parku Narodowego Krka, który jest uważany za największą atrakcję przyrodniczą Dalmacji na stałym lądzie. Rzeczywiście, rozlewisko rzeki Krka, jeziora, rzeki, przełomy, wodospady robią wrażenie porównywalne z oglądaniem Jezior Plitvickich.
Późnym wieczorem docieramy do Kutiny, gdzie mamy już ostatni nocleg na Chorwacji.
Hotel średniej klasy, a odgłosy zabawy nie pozwalają nam mimo zmęczenia długo zasnąć.

13. 07.2008 (niedziela)
Jest to praktycznie ostatni nasz dzień i ostatnie zwiedzanie.
A w planie mamy zwiedzić: Zagrzeb, Jaskinię Postojna na Słowenii i Lublanę.
Zagrzeb - stolica Chorwacji o europejskiej architekturze, zupełnie odmiennej od miejscowości na wybrzeżu, nie oszałamia swoją wielkomiejskością. Nic dziwnego. Zagrzeb nie był nigdy projektowany jako stolica i dlatego na ogół sprawia wrażenie prowincjonalnego miasta, a nie europejskiej metropolii. Zwiedzamy najstarszą część Zagrzebia Kapitol z katedrą o strzelistych wieżach, główny plac miasta z pomnikiem Jelacica, pijemy kawę, jemy lody.
Opuszczamy Chorwację i udajemy się na Słowenię do Jaskini Postojna.
Jaskinia Postojna uważana jest za jedną z najpiękniejszych na świecie. Stalagmity, stalaktyty, stalagnaty o różnorakich i niesamowitych formach tworzą nierzeczywisty, bajkowy świat.
W godzinach popołudniowych dojeżdżamy do Lublany
Lublana, - stolica Słowenii (nazywana niekiedy „miastem mostów”), jest też niewielkim miastem, sprawia jednak milsze wrażenie od Zagrzebia.
Spacer po centrum Lublany zajmuje niewiele czasu. Nim odjedziemy autokarem do Polski, zdążymy napić się piwa i…zmoknąć w przeciągu paru minut, bo właśnie w kawiarnianym ogródku dopadło nas oberwanie chmury.
Teresa Daleszyńska

0 komentarze: